Czekał na nią w lesie niedaleko bramy do pałacu Vigo. Bawił
się sztyletem z nudów. Wszystko jak przewidział jego bóg. Nigdy nie wątpił w
jego mądrość. Brakowało mu jedynie czasów, kiedy świat należał do jego pana.
Gdy szkolił kapłanów, gdy karał ich zadając im niewyobrażalny ból. O tak
brakowało mu tego. Rzucił nożem w pień naprzeciwko niego. Nera była irytującą
kobietą, chętnie obciąłby jej ten głupi język. Jeśli by ją szkolił na pewno by
codziennie była chłostana. O tak, krzyki chłostanych od razu by poprawiły mu
humor. W sumie ona także poprawi mu humor. Słyszał tętent kopyt jej konia.
Przywołał do siebie sztylet, który oddała mu Nera i włożył go do pochwy.
Wyszedł na drogę, a jej koń
zatrzymał się obok niego. Uśmiechnęła się szeroko na jego widok. Odwzajemnił
uśmiech, tak łatwo było ją przekonać do swego zdania.
- A
więc jednak wywiążesz się z obietnicy? – Zapytała zsiadając. Skórzany stój był
czarny, podkreślający walory jej zgrabnego ciała.
-
Jak mógłbym złamać dane słowo tak pięknej kobiecie jak ty? – Powiedział prze
mile Rah uśmiechając się przyciągnął ją do siebie.
-
Pochlebiasz mi. – Mruknęła zadowolona. – Ale przybyłam tu uratować siostrę, a
nie zabawiać się z tobą kochasiu. – Dodała całując blondyna.
-
Może najpierw… Tęskniłem za twym ciałem. A Nera ci nie ucieknie. – Wymruczał
jej do ucha.
-
Hm… Chyba się skuszę. – Uśmiechnęła się porozumiewawczo. – Prowadź.
Wprowadził ją do środka. Nie minęli,
żadnych strażników. Bez przeszkód dotarli do komnaty Rah. Strażnik, który
nadszedł korytarzem, tylko przyłożył pięść do piersi i nie zadając żadnych
pytań ruszył dalej.
- To
tu. – Pocałował rozpinając skórzaną kurtę dziewczyny. Otworzył drzwi i wepchnął
ją do środka nim, kolejny idący strażnik
zauważył Jeste. Szarpnęła go za poły koszuli wciągając do wnętrza pokoju.
-
Tak się nie postępuje z kobietami. – Wymruczała całując go w ucho. Zaczynając
rozpinać jego koszulę. Złapał ją za nadgarstki, uśmiechnął się szeroko. Pchnął
ją na łóżko.
- A
ktoś mówił, że ja tak nie postępuję? – Zapytał ściągając koszulę z siebie.
Wsunął się na łóżko ściągając z Jesty skórzany kostium, następnie całując nagie
ciało. Oplotła ramionami jego szyję przyciągając ją bliżej swojej.
-
Mógłbyś przejść do rzeczy? Nie mam za dużo czasu na te zabawy. – Stwierdziła
całując jego usta.
-
Tak ci śpieszno zobaczyć siostrę? – Uśmiechnął się kącikami ust. – Nie lubię,
gdy ktoś dyktuje mi, co mam robić. – Dodał. Oplotła jego biodra nogami i
przewróciła na plecy.
-
Skończ gadać. – Stwierdziła rozpinając pas i ściągając skórzane spodnie z
blondyna.
Ta kobieta doskonale wiedziała jak zaspokoić mężczyznę, ale
jego całkowicie nie potrafiła. Jak na razie żadna tego nie zrobiła. Ale on
owszem, zawsze zaspokajał kobiece rządze. Teraz też nie było inaczej.
Leżał obok łapiącej oddech Jesty. Tym razem był bardzo z siebie
zadowolony. Dopiero wieczorem miał się spotkać z Vigo. Do tego czasu mógł robić,
co chciał. Właśnie tak lubił spędzać czas, w łożu z rozpaloną kobietą. Spojrzał
w stronę okna. Zapadał już zmrok. Czas zacząć przedstawienie. Podniósł się i
sięgnął po spodnie.
-
Już czas. Nie będzie więcej straży. Zdjąłem zaklęcie z obroży, ale nie chcę by
wiedziała, iż to ja jej pomogłem w ucieczce. Dlatego nie mów jej o nas. –
Poprosił. Spojrzał na już wkładającą buty czerwonowłosą.
-
Czego się boisz? Że powie mi coś nie przyjemnego o tobie? – Spojrzała Rah w
oczy.
-
Niech nadal myśli, że pomagam Vigo. – Odparł. – Chodź. – Poprowadził ją
sekretnymi przejściami do lochów. – Tam są drzwi. Nie są zamknięte i prowadzą
wprost do lasów. Tamtędy wyjdziecie. – Poinformował wręczając klucze do cel.
Nera jest na końcu korytarza.
- Tu
się rozstajemy? – Spojrzała na odwracającego się do niej Rah. Spojrzał przez ramie
na kobietę i skinął głową. – Do zobaczenia Rah. Jesteś utalentowanym
kochankiem. – Dodała, Rah uśmiechnął się kącikami ust i odszedł.
Jesta wkroczyła do lochów. Poinstruowana trafiła do celi
siostry.
–
Nera? – Zapytała zaglądając do celi. Nera opierała się o ścianę z zamkniętymi
oczami. Otworzyła je widząc w świetle pochodni siostrę.
-
Jesta! – Wyszeptała cicho Nera zaskoczona widokiem siostry, która weszła do
celi. A obroża na jej szyi wydała charakterystyczny dźwięk i spadła na ziemię.
– Jak… Jak tu dotarłaś?! – Zapytała obejmowana przez siostrę.
- To
nie istotne. Musimy uciekać. – Powiedziała Jesta pomagając wstać siostrze.
-
Najpierw uwolnimy Herę i Verę. – Odparła Nera idąc z siostrą. Najbliżej była
cela Hery. – Hera. Uciekamy. – Powiedziała wchodząc do celi. Obroża tak jak i w
przypadku Nery spadła na ziemię.
-
Zostaję. – Odpowiedziała Hera patrząc na pochylającą się nad nią koleżankę. –
Nie mogę uciec. Jeśli to zrobię on zabije wiele istnień. Vigo stał się
potworem. – Dodała. – Uratuj siebie i ostrzeż Wysoką Radę o nadchodzącym
niebezpieczeństwie.
-
Nie zostawię cię tu!
-
Zostawisz. – Powiedziała stanowczo Hera patrząc w oczy przyjaciółki. – Ocal
swoje życie.
Nera wycofała się z celi niechętnie. Jesta ścisnęła ramię
siostry pokrzepiającą.
-
Gdzie jest Vera? – Zapytała, Nera wskazała i podeszły do celi. Otworzyły drzwi
weszły do celi niebieskowłosej.
-
Vera, przyszłam ci pomóc… uciekamy. – Powiedziała Nera. Vera podniosła wzrok na
czerwonowłosa.
-
Nie mogę. Jestem tu potrzebna. – Odparła Vera.
- Vera,
co ty za głupstwa wygadujesz?! Musimy uciekać! – Złapała za rękę dziewczynę i
pociągnęła.
- Naprawdę
nie mogę! – Krzyknęła, a łzy poleciały jej po policzkach. – Wyrzekłam się
bogów, by ukryć kuszę. Jeśli bym wróciła by mnie wygnali, albo zabili. Tu
jestem potrzebna dla Vigo. Nera zrozum nie mogę uciec. – Popatrzyła błagająco
na dziewczynę.
-
Jesteś moją Siostrą Przymierza. Nie mogę…
-
Nadal go kochasz? – zapytała Jesta patrząc na niebieskowłosą. Zawsze wiedziała,
że od dziecka Vera podkochiwała się w Vigo, czyżby to było powodem dla którego
chce zostać?
-
Uciekaj. Twoje życie jest stworzone dla większych celów. Jesta zabierz ją. –
Poprosiła. – Uciekajcie..
Jesta wyciągnęła opierającą się
dziewczynę. Cierpiała z nią. Wszystkie należały do tego przymierza. Nie
rozumiała jedynie decyzji Hery… Nie chciałaby to tak się zakończyło. Ale
decyzja należała do nich, podjęły ją. Teraz musiała zabrać stąd Nerę…
Stał i patrzył na wesoło trzaskający ogień w komiku. Czekał
zniecierpliwiony na swojego sługę. Sługa. Właściwie, dlaczego chciał mu służyć?
Dlaczego nie podporządkował go sobie? Rah - sługa, nauczyciel i przyjaciel w
jednej osobie.
Do komnaty wszedł blondyn. Skłonił się służalczo i
podszedł, stając obok czerwonowłosego.
-
Wykonałem zadanie. – Powiedział także patrząc na trzaskające płomienie. Vigo
westchnął siadając w fotelu i patrząc na blondyna.
-
Wszystkie? – Zapytał przyglądając się słudze.
-
Tylko Nera. Hera postanowiła zostać. – Powiedział Rah i spojrzał znacząco na
Vigo. – Co zrobiłeś, że nie chciała uciec? Czyż nie powiedziałeś, że jej się
wyrzekasz? Czy przypadkiem widzę ulgę w twoich oczach? – Zmarszczył brwi.
-
Miałeś mi powiedzieć o ofierze dla Adanosa. – Powiedział Vigo z obojętnością.
-
Najpierw Hera. Wyrzeknij się jej. Później ofiara. – Stwierdził chłodno Rah
mrużąc oczy. – Pozbądź się jej stąd. Taki jest warunek.
-
Jak? Została, a ja nie mam serca by ją zabić, czy wygnać. Nie potrafiłbym tego
zrobić…
-
Dobrze wiesz, że ona musi odejść. Nie ważne czy pozbędziesz się jej osobiście,
czy wydasz rozkaz. Musi stąd zniknąć. – Zmroził spojrzeniem Rah.
-
Więc pozbądź się jej. Rah! – Zatrzymał blondyna, który zmierzał już do drzwi. –
Nie zabijaj jej. Kiedyś zrozumie, że straciła coś wartościowego.
-
Jak sobie życzysz Panie. – Skłonił się i wyszedł.
Ostatnio jest częstym bywalcem w lochach.
Nie lubił tego miejsca, choć jęki skazańców sprawiały mu przyjemność. Wziął
wiszący na ścianie łańcuch i skierował się do celi różowowłosej. Otworzył drzwi
i przyjrzał się zapłakanej dziewczynie.
-
Dlaczego nie uciekłaś z tą głupiutką Nerą? – Zapytał ironicznie się uśmiechając.
– Wstawaj! – Rozkazał. Przyglądał się dziewczynie, która powoli się podnosiła.
Przeciągnął łańcuch przez kółko w obroży, którą ponownie jej założył i
pociągnął za sobą.
-
Dokąd mnie zabierasz? – Zapytała rozglądając się i nie poznając korytarzy. –
Odpowiedz! Słyszysz?! – Zapytała prawie krzycząc. Jednak jej oprawca nie
odpowiedział na nic. Westchnęła zdenerwowana.
Rah prowadził ją krętymi
korytarzami. Które były coraz mniej zdobione i zadbane. Przeszli przez drzwi
prowadzące na dziedziniec. Czekał tam biały ogier. Rah podszedł do niego i
umocował łańcuch do siodła.
- Co
chcesz ze mną zrobić?! – Zapytała zaniepokojona dziewczyna. Blondyn na nią
spojrzał z politowaniem, dosiadł konia i ruszył. Łańcuch się napiął i zmusił
dziewczynę do biegu. Rah raz tylko zerknął w stronę okna. Widział sylwetkę
Vigo. Wiedział, że będzie patrzył.
Zapadły ciemności, kiedy zatrzymał
rumaka na rozstaju dróg. Zsiadł z konia i podszedł do wyczerpanej ciągłym
truchtem dziewczyny.
- Do
klasztoru w tamtą stronę. – Wskazał drogę. – Pałac Pana Vigo jest tam. Jednak
masz przyjść z własnej woli i błagać go o wybaczenie. – Zdjął dziewczynie
obrożę. – Rozmnożyły się ostatnio wilki. Więc uważaj na siebie. – Powiedział
uśmiechając się okrutnie. – A tych, których chciałaś chronić i tak zginą.
-
Dlaczego mnie nie zabijesz teraz?! – Krzyknęła w stronę odjeżdżającego
blondyna.
-
Nie mogę. Mój bóg już kieruje twoim losem będziesz jego wierną sługą. – Zaśmiał
się. – Już nią się stałaś. – Spiął konia i odjechał w powrotną drogę. Niecałą
godzinę później był już w pałacu. Zsiadł z konia i podał chłopcu stajennemu
wodze. Następnie wszedł po schodach do pałacu zadowolony z siebie. W sali
głównej jak przekazała mu służąca czekał na niego Pan. Wszedł do sali i
pokłonił się służalczo.
-
Dlaczego tylko jedną wyprowadziłaś? – Zmrużył oczy podejrzliwie, krzyżując
ramiona na piersi oczekując na odpowiedź.
- Ta
niewolnica jest przeznaczona na ofiarę dla Boga. Musisz ją wprowadzić do
świątyni Adanosa. Jednak to musi być dobrowolna ofiara. Poproś ją by to dla
ciebie zrobiła. – Powiedział Rah patrząc prosto w oczy Vigo.
-
Nie ma innego wyjścia? Nie mogę kupić innej niewolnicy?! – Zmarszczył brwi.
-
Nie. Musi być wojownikiem, tak sobie zażyczył bóg. Osoba związaną z tobą krwią.
Kimś, kto odda swe ciało i duszę za ciebie dla boga Adanosa. – Wyjaśniał Rah.
-
Ona się nie zgodzi… Znam ją. – Pokręcił głową. Znał przecież Verę, byli razem w
jednej drużynie. Byli rodzeństwem przymierza, czy po to nie wymieszali swojej
krwi? Razem wiele przeszli, znał jej reakcje, wiedział, że Vera poświęciłaby za
niego życie. Ale czy chciał poświęcać przyjaciółkę?
-
Poproś. – Nalegał Rah. – Tego za ciebie nie mogę zrobić. Mam ją przyprowadzić?
– Spojrzał wyczekująco na zamyślonego czerwonowłosego.
-
Prowadź do niej. – Powiedział, Rah uśmiechnął się, skłonił i poprowadził lorda
do lochów. W jednej z cel siedziała ze spuszczoną głową tak, że włosy
zasłaniały jej twarz Vera.
Ktoś włożył klucz do zamka i przekręcił go otwierając celę.
Kroki mężczyzn odbijały się echem od ścian. Vigo zatrzymał się przed dziewczyną.
-
Vera?
-
Tak mój panie? – Zapytała słabym głosem.
-
Spełnisz mą wolę? – Zapytał patrząc na dziewczynę.
-
Tak panie. – Odpowiedziała bez zastanowienia.
-
Zastanów się. – Poprosił. – Proszę cię byś oddała swe ciało i duszę dla
Adanosa. Wiem jak tam wejść, a ty masz zostać ofiarą boga. – Przykucną i
przytrzymując podbródek dziewczyny uniósł jej głowę by spojrzała na niego. Jej
puste oczy patrzyły przed siebie, co zmroziło doszczętnie Lorda.
-
Tak panie. – Odpowiedziała posłusznie. Vigo puścił jej podbródek i podszedł do
stojącego w drzwiach blondyna.
–
Przygotuj ją. – Powiedział patrząc w oczy Rah i wychodząc z lochów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz