Rozdział piąty "Ucieczka"

Czekał na nią w lesie niedaleko bramy do pałacu Vigo. Bawił się sztyletem z nudów. Wszystko jak przewidział jego bóg. Nigdy nie wątpił w jego mądrość. Brakowało mu jedynie czasów, kiedy świat należał do jego pana. Gdy szkolił kapłanów, gdy karał ich zadając im niewyobrażalny ból. O tak brakowało mu tego. Rzucił nożem w pień naprzeciwko niego. Nera była irytującą kobietą, chętnie obciąłby jej ten głupi język. Jeśli by ją szkolił na pewno by codziennie była chłostana. O tak, krzyki chłostanych od razu by poprawiły mu humor. W sumie ona także poprawi mu humor. Słyszał tętent kopyt jej konia. Przywołał do siebie sztylet, który oddała mu Nera i włożył go do pochwy.
            Wyszedł na drogę, a jej koń zatrzymał się obok niego. Uśmiechnęła się szeroko na jego widok. Odwzajemnił uśmiech, tak łatwo było ją przekonać do swego zdania.
- A więc jednak wywiążesz się z obietnicy? – Zapytała zsiadając. Skórzany stój był czarny, podkreślający walory jej zgrabnego ciała.
- Jak mógłbym złamać dane słowo tak pięknej kobiecie jak ty? – Powiedział prze mile Rah uśmiechając się przyciągnął ją do siebie.
- Pochlebiasz mi. – Mruknęła zadowolona. – Ale przybyłam tu uratować siostrę, a nie zabawiać się z tobą kochasiu. – Dodała całując blondyna.
- Może najpierw… Tęskniłem za twym ciałem. A Nera ci nie ucieknie. – Wymruczał jej do ucha.
- Hm… Chyba się skuszę. – Uśmiechnęła się porozumiewawczo. – Prowadź.
            Wprowadził ją do środka. Nie minęli, żadnych strażników. Bez przeszkód dotarli do komnaty Rah. Strażnik, który nadszedł korytarzem, tylko przyłożył pięść do piersi i nie zadając żadnych pytań ruszył dalej.
- To tu. – Pocałował rozpinając skórzaną kurtę dziewczyny. Otworzył drzwi i wepchnął ją do środka nim, kolejny idący strażnik  zauważył Jeste. Szarpnęła go za poły koszuli wciągając do wnętrza pokoju.
- Tak się nie postępuje z kobietami. – Wymruczała całując go w ucho. Zaczynając rozpinać jego koszulę. Złapał ją za nadgarstki, uśmiechnął się szeroko. Pchnął ją na łóżko.
- A ktoś mówił, że ja tak nie postępuję? – Zapytał ściągając koszulę z siebie. Wsunął się na łóżko ściągając z Jesty skórzany kostium, następnie całując nagie ciało. Oplotła ramionami jego szyję przyciągając ją bliżej swojej.
- Mógłbyś przejść do rzeczy? Nie mam za dużo czasu na te zabawy. – Stwierdziła całując jego usta.
- Tak ci śpieszno zobaczyć siostrę? – Uśmiechnął się kącikami ust. – Nie lubię, gdy ktoś dyktuje mi, co mam robić. – Dodał. Oplotła jego biodra nogami i przewróciła na plecy.
- Skończ gadać. – Stwierdziła rozpinając pas i ściągając skórzane spodnie z blondyna.
Ta kobieta doskonale wiedziała jak zaspokoić mężczyznę, ale jego całkowicie nie potrafiła. Jak na razie żadna tego nie zrobiła. Ale on owszem, zawsze zaspokajał kobiece rządze. Teraz też nie było inaczej.

Leżał obok łapiącej oddech Jesty. Tym razem był bardzo z siebie zadowolony. Dopiero wieczorem miał się spotkać z Vigo. Do tego czasu mógł robić, co chciał. Właśnie tak lubił spędzać czas, w łożu z rozpaloną kobietą. Spojrzał w stronę okna. Zapadał już zmrok. Czas zacząć przedstawienie. Podniósł się i sięgnął po spodnie.
- Już czas. Nie będzie więcej straży. Zdjąłem zaklęcie z obroży, ale nie chcę by wiedziała, iż to ja jej pomogłem w ucieczce. Dlatego nie mów jej o nas. – Poprosił. Spojrzał na już wkładającą buty czerwonowłosą.
- Czego się boisz? Że powie mi coś nie przyjemnego o tobie? – Spojrzała Rah w oczy.
- Niech nadal myśli, że pomagam Vigo. – Odparł. – Chodź. – Poprowadził ją sekretnymi przejściami do lochów. – Tam są drzwi. Nie są zamknięte i prowadzą wprost do lasów. Tamtędy wyjdziecie. – Poinformował wręczając klucze do cel. Nera jest na końcu korytarza.
- Tu się rozstajemy? – Spojrzała na odwracającego się do niej Rah. Spojrzał przez ramie na kobietę i skinął głową. – Do zobaczenia Rah. Jesteś utalentowanym kochankiem. – Dodała, Rah uśmiechnął się kącikami ust i odszedł.
Jesta wkroczyła do lochów. Poinstruowana trafiła do celi siostry.
– Nera? – Zapytała zaglądając do celi. Nera opierała się o ścianę z zamkniętymi oczami. Otworzyła je widząc w świetle pochodni siostrę.
- Jesta! – Wyszeptała cicho Nera zaskoczona widokiem siostry, która weszła do celi. A obroża na jej szyi wydała charakterystyczny dźwięk i spadła na ziemię. – Jak… Jak tu dotarłaś?! – Zapytała obejmowana przez siostrę.
- To nie istotne. Musimy uciekać. – Powiedziała Jesta pomagając wstać siostrze.
- Najpierw uwolnimy Herę i Verę. – Odparła Nera idąc z siostrą. Najbliżej była cela Hery. – Hera. Uciekamy. – Powiedziała wchodząc do celi. Obroża tak jak i w przypadku Nery spadła na ziemię.
- Zostaję. – Odpowiedziała Hera patrząc na pochylającą się nad nią koleżankę. – Nie mogę uciec. Jeśli to zrobię on zabije wiele istnień. Vigo stał się potworem. – Dodała. – Uratuj siebie i ostrzeż Wysoką Radę o nadchodzącym niebezpieczeństwie.
- Nie zostawię cię tu!
- Zostawisz. – Powiedziała stanowczo Hera patrząc w oczy przyjaciółki. – Ocal swoje życie.
Nera wycofała się z celi niechętnie. Jesta ścisnęła ramię siostry pokrzepiającą.
- Gdzie jest Vera? – Zapytała, Nera wskazała i podeszły do celi. Otworzyły drzwi weszły do celi niebieskowłosej.
- Vera, przyszłam ci pomóc… uciekamy. – Powiedziała Nera. Vera podniosła wzrok na czerwonowłosa.
- Nie mogę. Jestem tu potrzebna. – Odparła Vera.
- Vera, co ty za głupstwa wygadujesz?! Musimy uciekać! – Złapała za rękę dziewczynę i pociągnęła.
- Naprawdę nie mogę! – Krzyknęła, a łzy poleciały jej po policzkach. – Wyrzekłam się bogów, by ukryć kuszę. Jeśli bym wróciła by mnie wygnali, albo zabili. Tu jestem potrzebna dla Vigo. Nera zrozum nie mogę uciec. – Popatrzyła błagająco na dziewczynę.
- Jesteś moją Siostrą Przymierza. Nie mogę…
- Nadal go kochasz? – zapytała Jesta patrząc na niebieskowłosą. Zawsze wiedziała, że od dziecka Vera podkochiwała się w Vigo, czyżby to było powodem dla którego chce zostać?
- Uciekaj. Twoje życie jest stworzone dla większych celów. Jesta zabierz ją. – Poprosiła. – Uciekajcie..
            Jesta wyciągnęła opierającą się dziewczynę. Cierpiała z nią. Wszystkie należały do tego przymierza. Nie rozumiała jedynie decyzji Hery… Nie chciałaby to tak się zakończyło. Ale decyzja należała do nich, podjęły ją. Teraz musiała zabrać stąd Nerę…


Stał i patrzył na wesoło trzaskający ogień w komiku. Czekał zniecierpliwiony na swojego sługę. Sługa. Właściwie, dlaczego chciał mu służyć? Dlaczego nie podporządkował go sobie? Rah - sługa, nauczyciel i przyjaciel w jednej osobie.
Do komnaty wszedł blondyn. Skłonił się służalczo i podszedł, stając obok czerwonowłosego.
- Wykonałem zadanie. – Powiedział także patrząc na trzaskające płomienie. Vigo westchnął siadając w fotelu i patrząc na blondyna.
- Wszystkie? – Zapytał przyglądając się słudze.
- Tylko Nera. Hera postanowiła zostać. – Powiedział Rah i spojrzał znacząco na Vigo. – Co zrobiłeś, że nie chciała uciec? Czyż nie powiedziałeś, że jej się wyrzekasz? Czy przypadkiem widzę ulgę w twoich oczach? – Zmarszczył brwi.
- Miałeś mi powiedzieć o ofierze dla Adanosa. – Powiedział Vigo z obojętnością.
- Najpierw Hera. Wyrzeknij się jej. Później ofiara. – Stwierdził chłodno Rah mrużąc oczy. – Pozbądź się jej stąd. Taki jest warunek.
- Jak? Została, a ja nie mam serca by ją zabić, czy wygnać. Nie potrafiłbym tego zrobić…
- Dobrze wiesz, że ona musi odejść. Nie ważne czy pozbędziesz się jej osobiście, czy wydasz rozkaz. Musi stąd zniknąć. – Zmroził spojrzeniem Rah.
- Więc pozbądź się jej. Rah! – Zatrzymał blondyna, który zmierzał już do drzwi. – Nie zabijaj jej. Kiedyś zrozumie, że straciła coś wartościowego.
- Jak sobie życzysz Panie. – Skłonił się i wyszedł.
            Ostatnio jest częstym bywalcem w lochach. Nie lubił tego miejsca, choć jęki skazańców sprawiały mu przyjemność. Wziął wiszący na ścianie łańcuch i skierował się do celi różowowłosej. Otworzył drzwi i przyjrzał się zapłakanej dziewczynie.
- Dlaczego nie uciekłaś z tą głupiutką Nerą? – Zapytał ironicznie się uśmiechając. – Wstawaj! – Rozkazał. Przyglądał się dziewczynie, która powoli się podnosiła. Przeciągnął łańcuch przez kółko w obroży, którą ponownie jej założył i pociągnął za sobą.
- Dokąd mnie zabierasz? – Zapytała rozglądając się i nie poznając korytarzy. – Odpowiedz! Słyszysz?! – Zapytała prawie krzycząc. Jednak jej oprawca nie odpowiedział na nic. Westchnęła zdenerwowana.
            Rah prowadził ją krętymi korytarzami. Które były coraz mniej zdobione i zadbane. Przeszli przez drzwi prowadzące na dziedziniec. Czekał tam biały ogier. Rah podszedł do niego i umocował łańcuch do siodła.
- Co chcesz ze mną zrobić?! – Zapytała zaniepokojona dziewczyna. Blondyn na nią spojrzał z politowaniem, dosiadł konia i ruszył. Łańcuch się napiął i zmusił dziewczynę do biegu. Rah raz tylko zerknął w stronę okna. Widział sylwetkę Vigo. Wiedział, że będzie patrzył.
            Zapadły ciemności, kiedy zatrzymał rumaka na rozstaju dróg. Zsiadł z konia i podszedł do wyczerpanej ciągłym truchtem dziewczyny.
- Do klasztoru w tamtą stronę. – Wskazał drogę. – Pałac Pana Vigo jest tam. Jednak masz przyjść z własnej woli i błagać go o wybaczenie. – Zdjął dziewczynie obrożę. – Rozmnożyły się ostatnio wilki. Więc uważaj na siebie. – Powiedział uśmiechając się okrutnie. – A tych, których chciałaś chronić i tak zginą.
- Dlaczego mnie nie zabijesz teraz?! – Krzyknęła w stronę odjeżdżającego blondyna.
- Nie mogę. Mój bóg już kieruje twoim losem będziesz jego wierną sługą. – Zaśmiał się. – Już nią się stałaś. – Spiął konia i odjechał w powrotną drogę. Niecałą godzinę później był już w pałacu. Zsiadł z konia i podał chłopcu stajennemu wodze. Następnie wszedł po schodach do pałacu zadowolony z siebie. W sali głównej jak przekazała mu służąca czekał na niego Pan. Wszedł do sali i pokłonił się służalczo.
- Dlaczego tylko jedną wyprowadziłaś? – Zmrużył oczy podejrzliwie, krzyżując ramiona na piersi oczekując na odpowiedź.
- Ta niewolnica jest przeznaczona na ofiarę dla Boga. Musisz ją wprowadzić do świątyni Adanosa. Jednak to musi być dobrowolna ofiara. Poproś ją by to dla ciebie zrobiła. – Powiedział Rah patrząc prosto w oczy Vigo.
- Nie ma innego wyjścia? Nie mogę kupić innej niewolnicy?! – Zmarszczył brwi.
- Nie. Musi być wojownikiem, tak sobie zażyczył bóg. Osoba związaną z tobą krwią. Kimś, kto odda swe ciało i duszę za ciebie dla boga Adanosa. – Wyjaśniał Rah.
- Ona się nie zgodzi… Znam ją. – Pokręcił głową. Znał przecież Verę, byli razem w jednej drużynie. Byli rodzeństwem przymierza, czy po to nie wymieszali swojej krwi? Razem wiele przeszli, znał jej reakcje, wiedział, że Vera poświęciłaby za niego życie. Ale czy chciał poświęcać przyjaciółkę?
- Poproś. – Nalegał Rah. – Tego za ciebie nie mogę zrobić. Mam ją przyprowadzić? – Spojrzał wyczekująco na zamyślonego czerwonowłosego.
- Prowadź do niej. – Powiedział, Rah uśmiechnął się, skłonił i poprowadził lorda do lochów. W jednej z cel siedziała ze spuszczoną głową tak, że włosy zasłaniały jej twarz Vera.
Ktoś włożył klucz do zamka i przekręcił go otwierając celę. Kroki mężczyzn odbijały się echem od ścian. Vigo zatrzymał się przed dziewczyną.
- Vera?
- Tak mój panie? – Zapytała słabym głosem.
- Spełnisz mą wolę? – Zapytał patrząc na dziewczynę.
- Tak panie. – Odpowiedziała bez zastanowienia.
- Zastanów się. – Poprosił. – Proszę cię byś oddała swe ciało i duszę dla Adanosa. Wiem jak tam wejść, a ty masz zostać ofiarą boga. – Przykucną i przytrzymując podbródek dziewczyny uniósł jej głowę by spojrzała na niego. Jej puste oczy patrzyły przed siebie, co zmroziło doszczętnie Lorda.
- Tak panie. – Odpowiedziała posłusznie. Vigo puścił jej podbródek i podszedł do stojącego w drzwiach blondyna.
– Przygotuj ją. – Powiedział patrząc w oczy Rah i wychodząc z lochów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz