Rozdział trzeci "Jesta"


 Vigo widział jak Rah odjeżdżał. Wiedział, że wykona to zadanie znakomicie. Często jednak zastanawiał się nad tym, kim był wcześniej i na Harota, kogo wyznawał?! Kim był bóg, którego czcił ten mężczyzna…?
- Wiem, że wykonasz to zadanie i to bardzo szybko. – Uśmiechnął się i spojrzał na otwierane drzwi. Do jego komnaty została wepchnięta Hera. Uwielbiał tę dziewczynę, zwłaszcza jej uparty charakterek. Rah mu powtarzał, że zdobędzie ją dopiero wtedy, gdy się jej wyrzeknie. Jednak chęć posiadania jej była o wiele większa… - Hero, moja droga. - Uśmiechnął się do niej, a ta zmrużyła nieufnie oczy.
- Nie powiem i tak gdzie jest tarcza. - Stwierdziła cofając się do tyłu widząc, że ten do niej się zbliża. Na drodze natknęła się na drzwi otworzyła je. Nie prowadziły na korytarz tylko do łaźni, gdy to zauważyła chciała się cofnąć, lecz Vigo był tuż przy niej. Objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie.
- Nie chciałem pytać o tarczę tylko, czy rozpatrzyłaś moją propozycję? - Zapytał nachylając się nad jej uchem. - Stań się moja.
Poczuła jego ciepły oddech na szyi.
- Nigdy! – Krzyknęła próbując się wyrwać z objęć Vigo. Jednak nie miała dość siły.
- Nawet nie próbuj, jestem silniejszy. - Musnął ustani jej szyję. Dziewczyna położyła dłonie na jego ramieniu i zamknęła oczy. Lecz obroża wchłaniała czar, jakiego chciała użyć i odsyłała to małymi kopnięciami prądu.
- Skąd masz tyle mocy?! Byłeś słabszy ode mnie w magii! - Spojrzała w jego oczy.
- Od przyjaciela. - Uśmiechnął się tajemniczo. O tak, to, co teraz posiadał wszystko zawdzięcza jednej osobie.
- Po co ci tarcza?!
- Nie twój interes… - Puścił dziewczynę, lecz ta nie mogła się ruszyć. Zaczął nalewać wodę do olbrzymiej kamiennej wanny. Odwrócił się w stronę różowowłosej. - Rozbieraj się.
- Co?! - Krzyknęła kątem oka spojrzała na niego, gdyż nie mogła odwrócić głowy w jego stronę.
- To, co słyszałaś. Rozbieraj się. – Zaśmiał się.
- Nigdy, przy tobie nigdy…! - Zamilkła. - Kolejny czar… Kiedy się nauczył tak władać magią?! Przecież jako Brat nie miał talentu… - Czar, przez który znieruchomiała puścił.
- Chcesz to możesz się kąpać w ubraniu. Mi to nie przeszkadza. - Stwierdził stojąc przed Herą, ta tylko spojrzała na niego zaskoczona. Lecz nie mogła odpowiedzieć, z jej ust nie wydobywał się dźwięk. - Chcesz coś powiedzieć? - Uśmiechnął się gładząc jej policzek. Hera odtrąciła rękę i jęknęła padając na kolana. - Nie możesz na mnie podnieść ręki.
- A ty mnie nie zmusisz do bycia z tobą! - Krzyknęła klęcząc na podłodze, mężczyzna ukucnął.
- Wiem. Znam zasady rządzące tymi, kim jesteśmy. Musisz być ze mną z własnej woli. - Uśmiechnął się i ponownie pogładził jej policzek. – To jak moja piękna wykąpiesz się?
- Sama? – Zmrużyła nie ufnie oczy. Była pewna, że jest jakiś haczyk. A o kąpieli marzyła już od kilku dni. Sukienka przesiąkła potem i brudem, a zapach niemytego ciała przyprawiał ją o mdłości.
- Dobrze. Nie wejdę do wanny. - Uśmiechnął się. - Ale i nie wyjdę. - Dodał śmiejąc się z miny Hery. Podał jej dłoń by pomóc wstać. Jednak podniosła się o własnych siłach nie korzystając z pomocy zaoferowanej przez Vigo. Podeszła do kamiennej wanny, spojrzała na uśmiechającego się z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej.
- Odwróć się. - Poprosiła, lecz ten nie ruszył się tylko szerzej się uśmiechnął. Westchnęła. - Skoro mam się kąpać jak się na mnie patrzysz, to przynajmniej nie krępuj mnie jak będę wchodzić do wody. Pamiętasz zasadę szacunku do prośby kobiet? – Uniosła brwi patrząc na mężczyznę. Dobrze wiedziała, że jest zbyt honorowy by złamać zasady, choć one jego już nie dotyczyły.
- Nie zdejmę ci obroży. - Uprzedził uśmiechając się kącikami ust i odwrócił się tyłem. - Nie uciekniesz. Obroża cię powstrzyma. - Uprzedził i kątem oka obserwował jak ta zdejmuje brudną suknię i wchodzi do wanny. Odwrócił się słysząc, jak się zanurza. Ta tylko na niego spojrzała. - Ponętnie wygląda… - Pomyślał uśmiechając się dziwnie.
- Myślisz, że kąpielą mnie do siebie przekonasz? – Zapytała ochlapując wodą sobie twarz.
- Tak myślę. - Podszedł do wanny i usiadł na krawędzi. Przyglądał się jej nagiemu ciału.
- To się mylisz. Nie zdradzę swoich Sióstr i Braci. Tak jak ty to zrobiłeś… - Gniewnie spojrzała na Vigo. Oblizał wargi i spojrzał jej w oczy.
- Czy mówiłem byś zdradziła? Chcę byś była moja. Żyła byś w luksusach, jakich nie miałaś u siebie. – Dotknął jej policzka nie odrywając oczu od niej. - Ale jeśli spróbujesz uciec, wymorduję całą twą rodzinę, wszystkich, co mieszkają na dworze. Z Siostrami włącznie. Zostań tu z własnej woli, albo skarz wszystkich na okrutną śmierć. - Złapał jej podbródek. - A Nera i Vera będą umierać tygodniami, miesiącami, może i latami… A ty patrząc na to będziesz cierpieć. Zapewniam, będziesz chciała bym cię zabił nie chcąc patrzeć na ich męki. - Powiedział poważnie stanowczym głosem. - Jeśli uciekniesz, przestanę cię traktować z szacunkiem, z jakim to robię do tej pory. - Przybliżył jej twarz do swojej. - Już nie będziesz Siostrą przymierza, a ja Bratem przymierza. Będziesz moja wbrew własnej woli. - Uśmiechnął się widząc przez krótką chwilę niepokój w oczach różowej. Puścił jej podbródek i wstał. Podszedł do półki i wyjął ręcznik. - Zmyj błoto z włosów. – Spojrzał nań kątem oka.
- Kłamiesz… - Szepnęła sama do siebie patrząc w wodę. Podciągnęła nogi pod brodę.
- Nie. – Odparł uśmiechając się. Wstała, a ten otulił ją ręcznikiem całując w kark.
- Zostaw mnie! - Warknęła jakby się obudziła ze snu. Odwróciła się przodem do Vigo i zmrużyła oczy. - Nie chcę z tobą przebywać ani chwili dłużej! Brzydzę się ciebie! - Warknęła biorąc swoją sukienkę. Ubrała ją cały czas obserwując, co ten zamierza. - Nie jest do tego zdolny… Prawda? – Myślała intensywnie o tym, co jej powiedział.
- Jak chcesz. – Odpowiedział i klasnął w dłonie z niezadowoleniem. – Dostałem zlecenie na Dess. – Powiedział, gdy strażnicy weszli. – Zabrać ją do lochu!
- Na strażnika bramy demona…? – Powiedziała zaskoczona i wyprowadzana przez strażników.
- Teraz wiesz, czemu was tu przetrzymuję. – Uśmiechnął się widząc jak ta się ogląda za nim z przerażonym wyrazem twarzy.
- To pewnie twoje kolejne kłamstwo! - Krzyknęła znikając z łaźni. Ten tylko pokręcił głową i uśmiechnął się.
- Moja miła, otóż to jest prawda…


            Minęły trzy dni drogi, gdy na horyzoncie ujrzał cel swej podróży. Jostem było sporym miastem - swego czasu bywał tu często. Jednak wtedy rządził tym światem, kto inny. To na rozkaz tego boga przybył do Vigo na służbę. Jednak jego nowy pan nie zdawał sobie sprawy z tego, kim ma zostać już niedługo.
Teraz jechał przez miasto, które kiedyś było piękne i tętniące życiem. Teraz te samo miasto było zapuszczoną norą. Dziwki na każdym kroku proponujące swoje ciało. Dzieci biegały w obszarpanych ubraniach z gołymi stopami -kradnące, albo żebrzące o coś do jedzenia. Czuć było smród ze stert śmieci i kanałów. Widok był odrażający. Ale z każdą ulicą w głąb miasta stawały się bardziej zadbane stały tu sklepy i tawerny. Właśnie pod jedną taką się zatrzymał.
Z tawerny dochodziły odgłosy niezłej zabawy, choć noc była młoda. Uśmiechnął się do siebie kącikami ust, przywiązał konia i wszedł. Jego wejście nie pozostało nie niezauważone przez pewną kobietę.
- Co za mężczyzna. – Stwierdziła, czerwonowłosa kobieta obserwując wchodzącego blondyna. Oblizała pełne usta obcinając mężczyznę od góry do dołu. Odrzuciła czerwony warkocz na plecy i podniosła się. Czarny skórzany strój podkreślał walory jej zgrabnego ciała. – On jest mój. Idę. – Powiedziała do swojej koleżanki, która nieprzytomna leżała obok niej na stole.
Wszyscy ją tu znali. Ciężko było o jej zainteresowanie, jednak jak kogoś namierzy nie ma czegoś takiego jak „Nie”. O tym, jaka ona była w łóżku krążyły legendy, choć większość była tylko zmyślona. Zrzuciła jakąś dziwkę z krzesła obok blondyna i usiadła na tamtej miejscu. Uśmiechnęła się uwodzicielsko, a w jej oczach błyszczały iskierki pożądania. – Postawisz mi jednego? – Zapytała zmysłowo i skinęła na barmana.
- W sumie… - Udał, że się zastanawia. Od razu wiedział, kim była, bardzo była podobna z wyglądu do Nery. Uśmiechnął się do siebie i spojrzał na barmana. – To, czemu nie. Jakie jest twe imię… Piękna? – Zapytał, gdy barman nalewał do szklaneczki beżowy płyn.
- Jesta. A ty? Mój panie?
- Mam cię! – Uśmiechnął się w duchu i odpowiedział. – Rah. Co tak piękna kobieta robi w takim miejscu? – Zapytał wskazując obskurne, zadymione wnętrze tawerny.
- Może czekała na ciebie, hm? – Uniosła brwi i uśmiechnęła się zachęcająco.
- Zmysłowo. Jest łatwiej niż myślałem. – Przemknęło przez umysł blondyna. Zanim odpowiedział upił płynu ze szklaneczki i uśmiechnął się porozumiewawczo do niej. – No to się cieszę. Iż to ja się okazałem tym szczęściarzem. Może poznamy się lepiej siadając przy którymś ze stolików? – Zaproponował niewinnie, choć wcale nie myślał o tym.
- Znam o wiele lepsze miejsce. – Mruknęła przesuwając dłonią po jego udzie. Jednocześnie zachęcająco patrzyła w oczy mężczyzny.
- Cóż… - Zaczął i kątem oka zauważył jak barman się uśmiecha. Zapewne wiedział, że nie odmówi czerwonowłosej, tak jak i zapewne reszta była tego pewna.
- Lepiej bądź dobry w te klocki. – Stwierdził barman.
- Pewnie będzie lepszy od ciebie Javrus. – Stwierdziła zgryźliwie Jesta. Javrus uśmiechnął się tylko i wyciągnął klucz spod lady kładąc go na niej.
- Ten, co zawsze. - Powiedział barman do dziewczyny, która wzięła klucz i wstała wraz z Rah.
- Chodź za mną, przystojniaczku. - Mruknęła mu do ucha i ruszyła przodem.
- No to się zabawię. - Uśmiechnął się do siebie i ruszył za dziewczyną. Przeszli schodami na górę wąskim korytarzem dotarli do drzwi, przed którym zatrzymała się Jesta. Pokój był nieduży. Składał się z łóżka, szafy, dwóch krzeseł i stolika. Jesta podeszła do łóżka i usiadła na nim, patrząc wyczekująco na Rah. Zamknął za sobą drzwi i podszedł do dziewczyny. Nachylił się nad jej twarzą i pocałował, przyciągając ją do siebie. Ujęła jedną jego dłoń i przesunęła ją na zapięcie swojego kostiumu. Z drobną pomocą Jesty rozpiął jej struj, a ta uwodzicielsko go z siebie zdjęła. Rozpięła jego koszulę i odrzuciła na bok pas z mieczem. Przegryzła wargę, a oczy jej zaiskrzyły z wrażenia.
- Co za piękne ciało. – Mruknęła, gładząc po lekko zarysowanych mięśniach. Zaczęła całować w szyję i schodzić coraz niżej. Jednak Rah przejął inicjatywę.
- To ty masz ponętne ciało. – Odpowiedział szelmowsko się uśmiechając do podnieconej dziewczyny, która oplotła jego biodra nogami i przyciągnęła bliżej siebie. Uśmiechnął się w dziwny sposób, zadowolony z misji.
Przez całą noc było słychać odgłosy rozkoszy z pokoju, w którym zniknęła parka.
            Słońce wschodziło. A oni zmęczeni leżeli na łóżku. Jesty długie włosy były w nie ładzie rozrzucone po poduszkach. Przegryzając wargę, robiła palcem kółeczka na piersi blondyna - jakby nie obecnego, wpatrującego się w sufit.
- Jesteś świetnym kochankiem. – Mruknęła z lubieżnym uśmiechem. Rah spojrzał na nią i odwzajemnił uśmiech, dłonią przyciągnął do siebie dziewczynę. I dotknął wypalonej na jej ramieniu bliznę.
- Należałaś do klasztoru? – Zapytał patrząc na bliznę w kształcie przełamanej strzały. Podciągnęła się na rękach i spojrzała mężczyźnie w oczy.
- Tak. Ale łamanie zasad i pożądanie nie tych mężczyzn spowodowało, że mnie wygnali… - Musnęła usta Rah, a ręka powędrowała w dół ciała blondyna. – Rah… - Szepnęła zachęcająco. Na co ten odpowiedział porozumiewawczym uśmiechem i przewrócił dziewczynę pod siebie.
- Jeszcze ci mało? – Uniósł brew z pełnym zadowolenia uśmiechem.
- O tak. Przez ciebie zawsze nie będę syta. – Uśmiechnęła się i jęknęła, gdy zaczął pieścić jej ciało.
Jednak przerwało im walenie do drzwi. Oboje niezadowoleni spojrzeli w ich stronę.
- Jesta! – Usłyszeli kobiecy głos nieco skrzeczący. – Kłopoty! Klasztor!
- Cholera! Akurat teraz musieli?! – Wściekła wysunęła się z objęć Rah i sięgnęła po swój kostium. Dopiero teraz przyciągnęła jej spojrzenie złota rękojeść miecza blondyna. Przez chwilę wpatrywała się w głownię zdobioną w potworną bestię, którą nazbyt dobrze znała. Widziała ją u swojej młodszej siostrzyczki, kiedy ta przychodziła do niej w odwiedziny. – Przecież to… - Sięgnęła po broń i ją uniosła. Wyciągnęła kawałek z pochwy, poczuła przeszywający ból, więc wsunęła z powrotem przekonana o prawdziwości broni. – Skąd masz miecz mojej siostry Nery?! – Odwróciła się na piecie i mrużąc oczy podejrzliwie spojrzała na blondyna. Rah uniósł brew siadając na łóżku.
- Nera? Twoja siostra? – Udał zdziwienie, choć w rzeczywistości to go rozbawiło.
- Gdzie ona jest?! – Zapytała wyciągając swoją broń.
- Widziałem ją w lochach u mego Lorda Vigo. – Wzruszył obojętnie ramionami. – Miecz dostałem właśnie od niego. I muszę powiedzieć, że jesteś bardziej namiętna od siostry.
- Vigo… - Warknęła z pogardą to imię. – Zdradził bogów i klasztor. – Zmrużyła ponownie oczy i wymierzyła mieczem w Rah. – Co u niego robisz, kochanku?
- Moja piękna. Jestem wasalem Lorda Vigo. – Uśmiechnął się kącikiem ust. – Jeśli pragniesz, mogę pomóc ci w uwolnieniu siostry. – Spojrzał na zastanawiającą się, Jeste. – Przysięgam, że pomogę ją uwolnić. – Dodał.
 Czerwonowłosa schowała miecz i szybkim krokiem podeszła do mężczyzny. Położyła mu palce na ustach i przymknęła oczy jednocześnie posyłając magię sondującą. Nie znalazła nic fałszywego w tym, co mówił. Odetchnęła z ulgą i spojrzała w zaciekawione oczy Rah.
- Masz moje zaufanie. Jak chcesz ją uwolnić? – Zapytała i spojrzała na drzwi skąd dobiegało natarczywe walenie.
Uśmiechnął się w duchu, że złapała przynętę. Plan ułożony przed kilkoma dniami właśnie teraz zdradzał tej głupiej, łatwowiernej kobiecie. Wiedział, że przyzna mu rację, że jest to genialny pomysł.
Po wyjściu Jesty uśmiechnął się tryumfalnie i sięgnął po spodnie.
- Vigo wykonałem to zadanie. Ucieszysz się jak łatwo poszło. W tych czasach talenty magiczne osłabły. – Pokręcił głową w rozbawieniu. A na myśl o nocy, zaśmiał się. Jesta była grzeczniejsza niż się spodziewał po niej. – Adanosie! To było, aż za proste zadanie i bardzo przyjemne z tych, co dostałem ostatnio.
Po ubraniu skórzanych spodni, koszuli i nałożeniu butów sięgnął po miecz. Wyciągnął go z pochwy, przeszedł go dreszcz zadowolenia, gdy poczuł promieniującą z niego magię. Klinga zalśniła złotym kolorem, wsadził z powrotem do pochwy broń i zamknął za sobą drzwi pokoju. Klucz rzucił barmanowi i wyszedł na ulicę.
Jego koń czekał na niego tam gdzie go zostawił. Dzień był pochmurny i deszczowy. Wyciągnął z juk płaszcz i nałożył naciągając kaptur. Wsiadł na konia i spojrzał na drzwi tawerny. Na werandzie stała w czarnym skórzanym uniformie Jesta ze swą koleżanką, tak samo ubraną. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, a ten odwzajemnił uśmiech.
- Za tydzień. – Powiedział do niej Rah.
- Za tydzień. – Potwierdziła Jesta. – Za tydzień cię uwolnię Nera. – Pomyślała obserwując jak Rah popędził konia i odjechał. – Dobra Minim skończmy porządek z klasztorem. Nie będą nam się panoszyć po naszym terenie.
- Jasne Jesta. – Odparła wchodząc brunetka wraz z Jestą do środka tawerny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz